kiedy zapaliłem świt
a wypuszczone przez okno ptaki
już nie zawróciły
odetchnąłem mniej ostrożnie
byłem wprawdzie nagi
ale byłem
choć nie był to jeszcze dowód
na ponowne stworzenie świata
kilka uważnych kroków
nabrało nowego znaczenia
i właściwego sensu
teraz mówię szeptem
choć stwardniały mi dłonie
a ciało osmagane wiatrem
obudzonej przestrzeni
przypominam barwy
zapachy
rozstawiam po kątach
układam równo miejsca
na przyszłe uśmiechy
i zapisane kartki
a spokojne myśli
na nowo
oswajają się ze mną