Witam w nowym miejscu. Serwis został przeniesiony z kordian.punkt.pl na kordianmichalak.pl
Miesiąc: październik 2018
*** (gdy cały blask już przesiany…)
gdy cały blask już przesiany
uspokajam oddech
trzeba się śpieszyć
książki
już nie wystarczą
muszę nadać imiona
zanim nadadzą
fałszywe
ostatnie złudzenie zamknąć
w dwóch lustrach
na wieczne powtarzanie
oswoić słowa
czyli czas
/choć myśleć o przyszłości
bez lęku
to jakby nie bolało
ścięte drzewo
czy twoja nieobecność/
jeszcze wiarę:
nazwać
na wiarę przyjąć i
z trudem złapać oddech
uspokoić
prośba
nieskończony w swej dobroci
przyniósł cię
przypadek
linie życia
serca
złączył
głośny puls
obudził
noc bez ciebie
sen ratuje
dzień wyleczy
dotyk
nie oddycham
gdy nie patrzę
gdy nie patrzysz
patrzę
pozwól jawie
raz się wyśnić
zakołysać
unieść
jeden raz
nasycić chwilę
chwilą wspólną
pozwól
*** (przeklęte pamiętanie…)
przeklęte pamiętanie
miejsc pustszych o nasze ciała
przeklęte niezapominanie zdarzeń
nie chcę już
pisać wierszy
nie chcę uciekać
w wieżę z kości jak papier
białą
nie chcę dostrzegać
ani wyczuwać
nie chcę cię kochać
nie kochać
nie chcę
nie chcę być bogatszym
o wspomnienia
i znów nie umieć
spojrzeć przed siebie
*** (choć nie usłyszałem od ciebie…)
choć nie usłyszałem od ciebie
Słowa
usłyszałem wiele
pojaśniało – pociemniało
za oknami za lasami
los stanął dęba
w biegu
wydarzeń od których
zawrót głowy
i strach
dostałem od ciebie wiersze
które muszę
i chcę
napisać
adres Nieba już znam
lecz boję się
gwiezdnego pyłu
i że to chyba
za daleko
zamknę więc oczy
i wymyślę taką drogę
którą pójdziesz ze mną
i którą nie trafi do nas
żaden
zbyt wczesny listopad
dzieci i królowie
nasze zabawy w bezsenność
nie zawsze szlachetną
/tylko czasem jesteśmy rano starsi
o nowy wiersz/
słowa nasze skazane
na szept
choć oczy nieostrożne
choć jasne
dumni
i żebrzący
o zabawkę na jedną
mroczną chwilę
gramy w piekło – piekło
w złocie i purpurze
/wszak nie twarze nam się starzeją
lecz dusze/
wyciągający dłonie
za każdym razem dzieci
i królowie
*** (widać / nie do twarzy…)
widać
nie do twarzy nam było
z uśmiechem
widać
nie do twarzy
ze sobą
na co dzień
ze sobą
sami
siebie nie znając
w siebie zapatrzeni
a jednak ślepcy
nie mogliśmy odnaleźć drogi
choć ta
w zasięgu ręki
teraz tylko biel
wszechobecna
i tak wiele do wymilczenia
za karę
za siebie
za słowa
jak odłamki szkła
i za to
że czasem jeszcze słyszę
jak drzwi za tobą
*** (chciałbym być…)
chciałbym być wiatrem
co porywa do tańca
lub tym pustynnym
co każe zacisnąć powieki
i nigdy nie gasi pragnienia
wszystko po to by później
delikatnym podmuchem
całować rozgrzane czoło
/w razie czego
utulić
i ukołysać/
chciałbym być wiatrem
co buduje wydmy
i wygładza plaże
a wstrzymuje oddech
gdy zimno
chciałbym być takim wiatrem
co sprawia że chmury
omijają niebo
które w twoich oczach
modlitwa poranna
lęku mój
któryś jest wszędzie
bądź przeklęte imię twoje
i twoje królestwo
powszedni mój lęku
przez którego ptakom
puls bije na alarm
i ani ich w niebie
ani na ziemi
nie bądź wola twoja
krok spokojny
daj mi dzisiaj
mój stróżu
i nie bądź mi
ojcem
ani synem
i nie wódź mnie na zapatrzenie
i nie wódź mnie na zasłuchanie
ale mnie strzeż od zamyślenia
bym nie czuł się winny
krzycząc nocą
*** (noc jest po to by…)
noc jest po to by
pić wódkę
i czytać wiersze
rozmawiać o poezji
i spełnionych miłościach
a przyznawać się do ich niespełnienia
dopiero nad ranem
kiedy mylą się już
z nienapisanymi wierszami
i nieodkrytymi metaforami
wtedy
z lekkim tylko zdziwieniem
zauważać
że w gruncie rzeczy
chodzi o to samo
Noe’97
kiedy zapaliłem świt
a wypuszczone przez okno ptaki
już nie zawróciły
odetchnąłem mniej ostrożnie
byłem wprawdzie nagi
ale byłem
choć nie był to jeszcze dowód
na ponowne stworzenie świata
kilka uważnych kroków
nabrało nowego znaczenia
i właściwego sensu
teraz mówię szeptem
choć stwardniały mi dłonie
a ciało osmagane wiatrem
obudzonej przestrzeni
przypominam barwy
zapachy
rozstawiam po kątach
układam równo miejsca
na przyszłe uśmiechy
i zapisane kartki
a spokojne myśli
na nowo
oswajają się ze mną
*** (jestem starym mężczyzną)
jestem starym mężczyzną
mam ciężkie ręce
zawroty głowy
i zaawansowaną nerwicę
wierszy
piszę więc rzadko
w wieku dwudziestu dwu lat
ukłułem się piórem
i nie mogłem zasnąć przez następne sto
zresztą wyblakły mi już
wszystkie kartki
pióro tylko
skrzypi
a poza tym
na piersi
nie mogę znaleźć miejsca
gdzie dawniej pulsowało
słońce
tak
teraz wiem że pali się albo
zimne ognie
albo mosty